To był wieczór pełen wzruszeń dla najstarszych mieszkańców Golczewa. W tamtejszym Ośrodku Kultury na zaproszenie Burmistrza Andrzeja Danieluka oraz Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Golczewskiej stawiło się kilkadziesiąt osób, pamiętających jeszcze czasy dawnego powojennego Goliszewa. 

Kiedy moja nieżyjąca babcia opowiadała mi losy swojej rodziny, wstydzę się dzisiaj to mówić – nie zwracałem na to uwagi. Nie bardzo wierzyłem, że na boso można przejść kilkaset kilometrów, że można pochować za buty córkę, że można przeżyć bez jedzenia tyle czasu. Ja tego nie zapisałem, nie nagrałem, jest mi bardzo smutno z tego powodu. Postanowiłem w jakiś sposób to nadrobić. Od kilku lat jeździmy do najstarszych mieszkańców, składamy życzenia, spotykamy się z nimi – mówił nie kryjąc wzruszenia Burmistrz Andrzej Danieluk.

W trakcie spotkania były przemówienia, wykład pracowników Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej na temat historii Golczewa oraz występ chóru. Przywoływano także wspomnienia najstarszych mieszkańców.

W tamtych czasach nazywało się to miasteczko Goliszewo. Było to miasteczko ciche, szare, niezbyt ludne. Pamiętam, że przy głównej ulicy paliła się tylko jedna lampa. Była piękna żaba, był młyn, tartak, porodówka, kino, restauracja Albatros, zakład Odel oraz rzeźnia. Na nowym miejscu nie za bardzo tak od razu się oswoiliśmy z nowym otoczeniem. Z biegiem czasu, kiedy mąż zaczął pracować w tartaku poznawaliśmy kolejnych ludzi. Zawiązywały się koleżeństwa, a nawet przyjaźnie. Tak na swój babski rozum, wtedy ludzie byli bardziej życzliwi, otwarci, bardziej się integrowali. Dziś kiedy mam tyle lat, nie do końca rozumiem młodych. Może to jakaś inna moda na współżycie – wspominała Pani Anna Nabiałko, która w latach 1945-46 przybyła do ówczesnego Goliszewa.

Był to w czerwiec 1946 roku. Koczowaliśmy na stacji w Goliszewie przez dwa tygodnie w zwykłych transportowych wagonach. Ówczesne Goliszewo nie było przyjazne. Powalone i popalone domy, wszędzie gruzy. Było szare i zniszczone. Wtedy mieszkało tu niewielu ludzi, ale z czasem przybywali kolejni i kolejni. Mam już tyle lat i szczęśliwa jestem, że dożyłam dzisiejszych czasów, które nie dane były mojemu rodzeństwu. Mimo, że mam już tyle lat jakoś się trzymam, choć choróbska też są, ale się nie poddaje – wspomina pani Ludwika Saja.

Jak podkreślał Burmistrz Andrzej Danieluk, niebawem mieszkańcy będą mogli zapoznać się z wywiadami spisanymi z najstarszymi mieszkańcami w specjalnie wydanej broszurze oraz książce.

Chciałbym podziękować członkom stowarzyszenia, za to że podchwycili pomysł spotkań z 90-latkami i przełożyli to na szersze kręgi. Chciałbym już dziś, bardzo serdecznie zaprosić wszystkich na imprezę która będzie związana z nadaniem imienia rondu Pierwszych Osadników – podkreślał Burmistrz Andrzej Danieluk.

« z 2 »