Autor: nsz/ja / Źródło: tvn24

Piotr Bahrynowski

– Tak to wyglądało, że on chciał jakby zabić ją i siebie, może przy okazji ludzi, którzy tam szli. Takie córka odniosła wrażenie – opowiada w rozmowie z reporterem programu TTV „Blisko ludzi” ojciec pasażerki, która jechała ze Mateuszem S. Mężczyzna usłyszał już zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym pod wpływem alkoholu i środków odurzających.

Ojciec dziewczyny Mateusza S., która jechała z nim samochodem w momencie wypadku, zgodził się na rozmowę z reporterem programu TTV „Blisko ludzi”.

– Ona opowiada, że nacisnął gaz, wyjechał na ulicę Szczecińską w jakimś szaleńczym pędzie. Jechali środkiem ulicy, ona prosiła go, błagała „zatrzymaj się”, „ja chcę wysiąść”, „co ty robisz”, „pozabijasz nas”. Ona mówi, że była „ściana”, nie było z nim jakiegokolwiek kontaktu. Dojechali do przejazdu kolejowego, zobaczyła ludzi idących i zauważyła tylko skręt kierownicy, zamknęła oczy i tyle – opowiada mężczyzna.

Jak podkreśla w rozmowie z reporterem TTV, jego córka Adriana po wypadku wyszła z samochodu. – On już stał, podeszła do niego „dlaczego to zrobiłeś, co zrobiłeś”, a on powiedział, że „wszystko jest skończone”, „pójdę siedzieć”. To co mi powiedziała, to były ostatnie słowa i potem przyjechała policja i ich odwieźli na komendę – kontynuuje. Zdaniem mężczyzny cała sytuacja wyglądała tak, jakby Mateusz S. „chciał jakby zabić ją i siebie, może przy okazji ludzi, którzy tam szli”.

Ojciec dziewczyny podkreśla, że ta już parokrotnie chciała zakończyć znajomość z Mateuszem S. – Dochodziło tam do różnych sytuacji, kiedy już nie chciała być razem z nim. Wiedziała, że ich związek nie był przez nas akceptowany. My, znajomi, koleżanki, koledzy jej to mówili, że Mateusz nie jest dla niej partnerem – wspomina.

I dodaje: – Ona jest również ofiarą tego wypadku w jakimś sensie, to że ona tam była z nim razem, to nie oznacza, że siedziała za kierownicą. A że ona pozwoliła mu wsiąść za tą kierownicę to też nie jest tak, bo mówi się, że Mateusz ostatni raz pił o 3 nad ranem. Okazuje się, że pił też później, ale przyszedł do domu, ona zauważyła, że zachowuje się tak, że nie widać po nim, że on był w jakimś upojeniu alkoholowym.

Mężczyzna ubolewa nad tragedią do jakiej doszło w wyniku wypadku. – Nie da się tego powiedzieć, żadnymi słowami, ubolewania, żalu po prostu. Nie wiem, co mogę powiedzieć w stosunku do tych ofiar, które zginęły ludzie, których również znałem w jakiś sposób. Z tym będziemy musieli też się zmierzyć i to jakoś przejść razem wspólnie z całą naszą rodziną – mówi.

W Nowy Rok kierowany przez mężczyznę samochód marki BMW wypadł z drogi i wjechał w grupę ludzi. Zginęło pięć dorosłych osób i jedno dziecko. 8-letni chłopiec i 10-letnia dziewczynka zostali przewiezieni do szpitala w Szczecinie. Jak informowała prokuratura, sprawca katastrofy był pod wpływem alkoholu i środków odurzających. Mężczyzna usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym.

ttv_1